Menu:
1. Owsianka.
2. Kanapki. I ciastka.
3. Racuchy z jabłkami.
Zwykle, gdy jedziemy gdzieś w górki ze znajomymi, w planie jest ognisko. I nie tylko w planie, ale i w realizacji, gdyż po prostu, uwielbiam palić 🙂
Było dzisiaj więcej dzieci, więc żeby każdy mógł czuć się rozpalającym, ogniska były dwa. Wiosenna aura, dostępność starej, suchej trawy, oraz uschnięta brzozowa gałąź, i nasze ognisko zapłonęło od 1 zapałki!
Zwykle jest tak, że inni pieką kiełbasy, a my po prostu nie. Czasem braliśmy sojowe „parówki”, ale najczęściej pieczemy chleb z serem, i dodajemy potem warzywka – liście szpinaku, ogórek, papryka. Czasami chłopaki jedzą po prostu całą paprykę, co wzbudza nieraz zainteresowanie publiczności, oraz prowokuje pytania jak to możliwe 🙂
Ciastka, migdały, czekolada – to takie przywileje wyjazdowe.
Zdobyliśmy Łopień w Beskidzie Wyspowym.
Po powrocie, F obrał jabłka, zamieszaliśmy gęste, naleśnikowe ciasto (mąka, 2 jajka, szczypta soli, woda), i racuchy raz dwa były gotowe.
Zdjęć po prostu nie robiliśmy, tym razem nie było na to czasu 🙂