Menu:
1. Owsianka, no wiem, wiem, banan, jabłko, dżem wiśniowy – lubimy, to nie za karę 🙂
2. Kasza, burgerki, fasolka szparagowa.
3. Zapiekanki (grzanki, tak, tak, powtórka).
Tak myślę, że kiedy rodzice, szczególnie ci karmiący, chorują, lub czują się jakoś niewyraźnie, chcieliby wyłączyć jakieś swoje funkcje, lub oczekiwania domowników. Fajnie byłoby gdyby np. dzieci nie chciały akurat jeść w ten dzień, lub obiad przyniósł ktoś życzliwy.
Tymczasem rano okazało się, że nie ma z czego zrobić śniadania, bo i zakupy zaplanowane na wczoraj, nie odbyły się. Szybka wizyta w sklepie, i składniki już mamy. Osobnym zupełnie tematem jest wejście do kuchni, w której często panuje chaos i zamieszanie, ale jak źle się czuję, to jest go zawsze więcej, i na ogół wkurza bardziej. A ochotników do pomocy jakby mniej, lub zupełnie wcale… Podjęłam decyzję, że mimo wszystko nakarmię dzieciaki.
Z obiadem poszło łatwiej, K i F oskubali fasolkę ze zbędnych ogonków, płakałam aż gdy to robili, ale nie ze wzruszenia, kroiłam symultanicznie cebulę, do której po podsmażeniu wsypałam kaszę jęczmienną, pomieszałam, chwilę wygrzałam na patelni, a potem zalałam wodą i nastawiłam 15 minut gotowania pod pokrywką. W tym czasie fasolka trafiła do swojego garnka.
Burgery powstały z pozostałości ostatnich dni – część jarzyn pozostałych z zupy, miseczka soczewicy, resztka prażonego słonecznika, garść płatków jaglanych, garść mąki z ciecierzycy, drobno krojona cebulka, curry (w tym zestawie nie polecam, po degustacji), kminek, tymianek. Zagniecione, uformowane w małe burgerki, upiekłam w piekarniku (po około 20 minut na każdej stronie, w 185 stopniach).
Należało też uratować cukinię, więc raz dwa utarłam ją na tarce, dodałam jajko, czosnek, sól, pieprz i trochę orkiszowej mąki. Te placuszki usmażyłam na patelni.
I to był dobry plan, jako że nie każdy każdego kotleta obdarzył ochotą na spożycie.
A oto dowód, że każdy komponuje sobie swój talerz:
A kolacja… Zapiekanki na bagietkach, reszta jak wczoraj.
Bo wiecie, dobre może się powtarzać! A i pieczarki szybciutko się smaży, choć mnie wydawało się to wczoraj nieosiągalne, a tu były – musicie uwierzyć mi na słowo, bo zjedli, zanim zdążyłam pomyśleć o fotkach.
Zwróciliście uwagę na otworki w ogórkach? Piękne serducha 🙂