Menu:

1. Racuszki z jabłkami lub bananem.
2. Szakszuka z jajkiem i chlebem.
3. Kasza, jajko sadzone, brokuł, kukurydza.

Kupiliśmy wczoraj jabłka specjalnie na racuchy. Mignęło mi dziś z samego rana, że mamy dzień jabłka. Wynik – racuchy. Jako kombinator zmodyfikowałam zwyczajowe ciasto, które robię z mąki, wody i jajka, i drobnej ilości soli. Wzbogaciłam je o zmielone płatki owsiane i siemię lniane, drżąc o to czy mój podstęp zostanie wykryty (teraz podczas gdy piszę, D zagląda mi przez ramię, i wspomina coś o dziwnym smaku, no akurat teraz, ciekawe).
Popełniłam błąd zmieniając sposób krojenia jabłek. Grubsze cząstki na patelni mniej zgrabnie się układają, są po prostu smaczniejsze. I choć jabłek było naprawdę dużo w każdym racuchu, coś było nie tak, może zbyt mało się rozpiekły… Sama nie wiem. M na zamówienie dostał racuchy z bananem, bo tylko takie jada. Reszta banana nie dostała, bo tak (-:

Obiad zjedliśmy dziś u znajomych. Wspólną decyzją była szakszuka. Wykonanie różniło się od naszego domowego, spostrzegawczy są, każdy znalazł jakąś różnicę 🙂
Smażona cebula, zioła prowansalskie, papryka słodka, pieprz, sól, smażona papryka i pomidory, uzupełnione sadzonym jajkiem. Mniam. Do tego chleb z masłem, zielona cebulka do posypania, cieciorka i smażone pieczarki dla chętnych.
Nie ma zdjęć. No zapomniałam.

Kolacja. Muszę popracować nad logistyką. Trudno wyczarować w 5 minut coś ciepłego na podsumowanie deszczowego dnia, szczególnie dla tych którzy trenowali dziś dzielnie. Na szczęście, znowu znalazłam ratunek w lodówce – została kasza z wczoraj, brokuł gotuje się szybko, w dodatku można go ugotować w jednym garnku z kukurydzą (każdy dostał pół, bo akurat były tylko 2; lubię takie dzielenie się). A jajko sadzone, no nie szkodzi że było na obiad.

I tu wspomnę tylko nieśmiało, że zjedli mi wszystko, przed zrobieniem zdjęć. A brudne talerze wiecie jak wyglądają, więc włożyłam je do zmywarki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *