Menu:
1. Owsianka, wiadomo.
2. Zupa jarzynowa z makaronem.
3. Grzanki z pieczarkami i serem, albo bez pieczarek.
Dzisiejszy dzień miał wyglądać inaczej, dlatego zupę nastawiłam w garnuszku już tuż po śniadaniu. Jeszcze nie ugotowała się dokładnie, gdy ja już leżałam z migreną pod poduszką. Ugotowanie makaronu i podanie zupy, każdemu z dokładką, to był dziś wyczyn. Kolację zjadłam już z chłopakami z przyjemnością, tym bardziej że grzanki z pieczarkami (na kromki chleba, lub połówki bułeczek kładziemy usmażone pieczarki, przykrywamy plasterkiem sera, można posypać ostrą bądź łagodną papryką, bazylią czy tymiankiem – do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni, wkładamy na 7-10 minut) wspominam z dzieciństwa, jako szczególny rarytas. Jarzynowe dodatki – pomidory, ogórki kiszone, papryka, dla witamin i dla koloru.
Gdyby komuś akurat pieczarki nie pasowały, no to zjedzą inni (-: