Menu:
1. Owsianka.
2. Falafel, ziemniaki, kapusta, ogórek.
3. Tosty z serem.
Poniedziałki są pełne zajęć. I niespodzianek. Na przykład okazuje się z samego rana, że nie zrobiłam zakupów w sobotę 🙂 Na szczęście mamy pod nosem sklep, i płatki owsiane można kupić niemalże w piżamie.
Falafele są szybką i pożywną alternatywą, pod warunkiem że mam już czekającą namoczoną ciecierzycę (ok. 200g suchej, moczę przez minimum 8h). Miksuję ją dość drobno z czosnkiem 4-6 ząbków, 1 cebulą, łyżeczką ziaren kolendry, do tego – pół łyżeczki kuminu, kilka suszonych listków mięty, sól, szczypta cynamonu i kardamonu. Na koniec 2-3 łyżki mąki z ciecierzycy, lub innej, tak by łatwo formowały się małe kotleciki.
Ziemniaki, żeby było szybciej ugotowałam w skórce, tylko umyte. Mają inny smak. Lubię.
Gotowana kiszona kapusta czekała na nas, nabierając smaku. Kwaśna, ale daliśmy radę.
Kolacja częściowo składała się z pozostałości obiadowych. Ale gdy z treningu wraca głodny zawodnik, okazuje się że to za mało. Tak, coś tam zaplanowałam. W międzyczasie jednak priorytet uzyskała lodówka. Rozmrożenie zamrażalnika zajęło mnie dość dokładnie.
I jak rano, uratował nas sklep tuż obok. W ostateczności i w braku alternatyw, tosty z serem i pomidorem są ciepłe, sycące i bardzo proste do zrobienia, nawet w bardzo zabałaganionej kuchni. Zdjęcia nie ma. Zjedli wszystko za szybko, lub ja za wolno wylazłam zza sterty świeżo umytych garów.
Mam jeszcze sukces w postaci rosnącej na jutrzejszy dzień focacci 🙂 Genialnie prosty przepis tu: