Menu:
1. Gofry, z brzoskwiniami i mleczkiem kokosowym. Wciąż próbuję je ubić jak bitą śmietanę, ale ewidentnie wychodzi mi sos…
2. Leczo.
3. Omlet z pomidorem.
Obiecałam, że pokażę bez tytułowej ściemy, jak to z tym jedzeniem jest. Dziś zaczęło się elegancko. Potem byłam bardzo szczęśliwa, że zostało leczo z wczoraj (uwaga – jeśli gotujecie leczo z ziemniakami, sprawdzić należy czy na pewno się ugotowały, ja odebrałam reklamacje na zbyt twarde grule).
Kolacja była wyzwaniem, jako że leczo jedliśmy dość późno, wydawało mi się, że załatwia też kolację ::)) No i na szybko zrobiłam ratunkowe omlety. W sumie nie wiem czy to danie ma prawo do tej nazwy. A może ktoś wie jak się nazywa – dajcie znać w komentarzu.
Mieszam jajka (1-2 na osobę) z solą, tymiankiem, pieprzem, odrobiną wody i oliwą. Do jednolitej masy dodaję jeszcze trochę mąki – 1-2 łyżki na osobę, i ponownie mieszam. Smażę na patelni jak naleśniki. Sposoby podania są różne – na połowę omleta kładę sałatę, na nią plasterki pomidora, zamykam i jest. Inni wolą omlet złożony pusty, pomidor ma leżeć obok, a sałata nie ma prawa wstępu na talerz.