Menu:
1. Owsianka.
2. Barszcz czerwony z jajkiem.
3. Panierowana cukinia, falafel, ziemniaki, kapusta kiszona surowa, lub gotowana.
Dziś już 30 opisany dzień! To miesiąc odkąd opowiadam Wam o naszym gotowaniu.
Z tej okazji, tradycyjnie na śniadanie owsianka! Tak, tak.
Obiad. Tak się składa, że zaczęłam robić więcej zup. To chyba sprawka jesiennych chłodów (choć dziś było bardzo ciepło), potrzeba dogrzewania od środka organizmu. Co prawda buraki mają podobno właściwości ochładzające (to z tradycji chińskiej), ale nie jestem ekspertem, czy w postaci barszczu to też tak działa.
Wiecie oczywiście, że niektórzy jedzą barszcz z burakami utartymi na tarce, inni wolą buraka krojonego w kawałeczki. Macie świadomość że sposób rozdrobnienia wpływa na smak? Nie żartuję, tak to po prostu jest, są osoby które mogą tego nie dostrzegać, a są takie, które nie zjedzą czegoś w plasterkach, a utarte będzie ich ulubionym daniem. Szczególnie istotne jest to dla dzieci, i myślę sobie, że warto uszanować ich upodobania.
Co do fotografowania zup, mam poczucie że można to robić lepiej, ale nie mam jeszcze żadnego patentu… Szukam. Przyjmę sugestię 🙂
Kolacja. Panierowana cukinia urzekła mnie w tym roku, jak nigdy wcześniej. Zawsze smażyłam młode cukinie, tym razem wykorzystałam posiadany materiał inaczej 🙂 A ponieważ wydawało mi się, że smażenie na patelni będzie długo trwało, wpakowałam panierowaną cukinię do piekarnika. W 210 stopniach, dość obficie olejem posmarowany papier, i po około 30 minutach (w połowie czasu obrót plastrów cukinii) panierowane, cukiniowe „donuty” gotowe.
Żeby nikt nie był poszkodowany (nie każdy w końcu lubi cukinię), usmażyłam falafele. Smakowały dziś wyjątkowo, byłam zachwycona.
Wiem że przepis już był, ale i tak go powtórzę:
Ok. 200g suchej ciecierzycy moczę przez około 8h, lub dłużej. Miksuję ją dość drobno z czosnkiem 4-6 ząbków, 1 cebulą, łyżeczką ziaren kolendry, do tego – pół łyżeczki kuminu, kilka suszonych listków mięty, sól, szczypta cynamonu i kardamonu. Na koniec 2-3 łyżki mąki z ciecierzycy, lub innej, tak by łatwo formowały się małe kotleciki. Z tej porcji składników wychodzi około 20 malutkich kotlecików.
Kiszona kapusta trafiła do gotowania, jako że miałam jej zbyt dużo w dwóch otwartych pojemnikach. Tu znów nie każdy taką jada, więc zostawiłam część nie ugotowaną. Gotowanej zostało sporo, jutro postaram się ją przygotować w jeszcze innej postaci 🙂
Jeden komentarz