Menu:
1. Pasta jajeczna.
2. Dojadamy to co zostało z wczoraj. Faszerowana papryka.
3. Kalafior w sosie curry z ryżem.
4. Koktajl bananowo – pomarańczowy, oraz mandarynki 2kg.
Wczoraj weszła paczka jarzynowa i z pieczywem. W torbie z pieczywem znalazłam mój ulubiony chleb, zapadła więc decyzja o kanapkach. Od kilku dni bazujemy na tym co akurat w kuchni i co można kupić w sklepiku naprzeciwko 🙂 Szczypiorek z paczki skierował moje myśli na pastę jajeczną.
Gotujemy 10-15 jajek (dla 3-5 osób, zależy ile zjedzą…). Drobno pokrojony szczypiorek, sól, 3-4 łyżki majonezu (można więcej). Jajka albo ucieramy na tarce, albo kroimy w kosteczkę (to dla ultra radykalnych cierpliwców), albo rozdrabniamy widelcem – to u nas. Wszystko mieszamy. Już.
U nas zawsze hit.
Obiad był takim festiwalem resztek. A to trochę z wczoraj zupy, a to ryż z soczewicą co do papryk nie weszło, a to fasola z ryżem…
Gotowałam dziś na wynos faszerowane papryki, moje dzieci odmówiły bardzo stanowczo spożywania tej potrawy.Farsz.
Ryż z soczewicą (na oleju podsmażyłam cebulę z przyprawą zatytułowaną 'toskańska’, czosnkiem, solą, dodałam soczewicę czerwoną, i udusiłam do miękkości). Pomieszałam, dodałam olej ze słoika z suszonymi pomidorami, i nafaszerowałam wypestkowane papryki. Kilka plasterków sera miało spełnić rolę kleju dla pokrywki.
Zapiekane w 185 stopniach, przez około 45 minut.
Myślę że udanym towarzystwem był dla nich kiszony ogórek.
Deser.
Mamy taki fajny blender, który zmiksował nam 5 bananów i 3 pomarańcze z wodą, na gładziutki napój 🙂
Kolacja.
Ryżu sporo zostało, a w lodówce stał sobie kalafior, a nawet dwa.
Zatem jeden z nich trafił do utarcia na dużych oczkach tarki.
Na patelni czekały już na niego – garam masala, sól, curry, zioła prowansalskie (dziś w przyprawach idę na skróty, fakt). Po 3-4 minutach dość intensywnego pobytu, dolałam im pół puszki mleka kokosowego, zagotowałam i gotowe.
Dla 3/5 towarzystwa spoko danie. 2/5 zjadły sam ryż, oraz po kanapce z miodem malinowym. Plus ogromną ilość mandarynek, czym odrobinę rozgrzeszam nas.