Menu:
1. Owsianka.
2. SAMOSY z soczewicą.
Samosy pokarmowo zdominowały dzień.
To proste danie, bardzo, ale przy pewnej ilości osób (np. dziś gotowałam je dla 7 osób) staje się czasochłonne.
Ciasto:
Mąka pszenna, woda, olej (ok 1/3 szklanki), sól, łyżeczka proszku do pieczenia. Wyrabiam na elastyczne ciasto. Może sobie postać jakieś 30 minut w spokoju.
Farsz.
Miałam wielką ochotę na farsz z zielonej soczewicy. Namoczona przez kilka godzin (ale wystarczy już 1h), ugotowana w wodzie z solą (dziś gotowałam 400g suchej). Do niej 6 pokrojonych w piórka i usmażonych na oleju cebul, sól, pieprz, ziarna słonecznika (lepsze byłyby prażone, ale mi się dziś nie chciało), dwie garści suchych płatków owsianych, garść mąki ziemniaczanej, aby farsz się dobrze kleił.
W tym miejscu nastąpił podział farszu. Mniejsza część została w takim składzie jak wyżej.
Do pozostałej części dodałam przyprawy, starając się by wyszło na ostro. Nie wyszło, ale i tak było pyszne.
Dodałam kolendrę i kumin utłuczone w moździerzu, curry, ostrą paprykę, garam masalę, suszony imbir – w ilościach jak kto lubi, raczej nie mniej niż po łyżeczce.
Potem z ciasta biorę kulkę wielkości orzecha włoskiego, wałkuję na cieniutki placek, tnę na pół, kładę farsz i sklejam pierożki (brzeg ciasta można posmarować wodą – po prostu palcem, jeśli ciasto podeschnie i trudno się klei).
Dziś część została upieczona w piekarniku, jak kiedyś, a część usmażyłam w głębokim oleju. Wyszły chrupiące i pyszne! Podczas smażenia do oleju dorzucam po plasterku surowego ziemniaka, wymieniam jak się robi brązowy. To zapobiega przypalaniu oleju, a także daje pewne pojęcie o temperaturze oleju 🙂
Samosów było tak dużo, że wystarczyły na kolację 🙂
A! ponieważ farsz nie wyszedł zbyt ostry, zrobiłam jeszcze sos pomidorowy – z duuużą ilością ostrej papryki i granulowanego czosnku. Był ostrawy, smaczny, ale na pewno nie hot!
A, zapomniałabym zupełnie, że była też dziś jako przerywnik zupa dyniowa, z przepisu, który znajdziecie na moim blogu, choćby tutaj: