Menu:
1. Foccacia, pasta z tofu, pasta ze słonecznika i suszonych pomidorów, pomidory, ogórki kiszone.
2. Zupa jarzynowa z makaronem.
3. Kanapki z serem, pastami ze śniadania, pomidorem i ogórkiem.
Takie efekty porządków to ja lubię, szczególnie w poniedziałek, kiedy czasu na gotowanie po prostu brak.
Ciasto na foccacię nastawiłam wczoraj, gdzieś na obrzeżach innych działań w kuchni (drożdże ok 30g, rozdrobnione w ciepłej wodzie z kilkoma kryształkami cukru, posypane mąką – gdy rozczyn zaczął pracować i rosnąć, dodałam ciepłej wody i mąki – ok 0,5 kg, trochę soli i wyrobiłam ciasto). Chwilę rosła w ciepełku, potem odstawiłam ją do lodówki. Wieczorem rozciągnęłam ją na blaszce (i popadłam w rozpacz – ciasto rwało się, było za miękkie pod wałek, nierówne, ciągnęło się, zwijało…), polałam oliwą, wstawiłam do piekarnika, i zostawiłam do rana.
W kawałek ciasta na foccacię, zawinęłam brukselki z gotowanym jajkiem, włożyłam do małej żaroodpornej miski, i odstawiłam na noc, razem z foccacią.
Wczoraj wieczorem nadszedł też technologiczny moment włożenia ciasta chlebowego do foremki, także i ono trafiło na noc do piekarnika.
Rano nastała piękna chwila – klik klik – i piekarnik upiekł wszystko razem. I tak do śniadania foccacia (która urosła całkiem ładnie przez noc) była gotowa, nawet zdążyła ostygnąć.
Zrobienie past do smarowania, zajęło dosłownie chwilę:
- Pasta z tofu. Wędzone tofu, starte na tarce (małe oczka), kiszony ogórek starty (większe oczka), 2 łyżki majonezu, 1 łyżeczka musztardy, cebulka drono pokrojona, pieprz. Wymieszane.
- Pasta słonecznikowa. Namoczony przez godzinkę słonecznik, suszone pomidory wraz olejem ze słoika, kilka suszonych śliwek, moczonych ze słonecznikiem, 2 ząbki czosnku. Blender. I już.
Zupa – gotowa od wczoraj 🙂 standardowo jarzynowa, z makaronem. Wszystko zjedli, a miało zostać, żeby było na czym pomidorówkę jutro zrobić…
Kanapki na kolację? Przecież były na śniadanie! – niedowierzanie towarzyszyło nam od końca treningu, w drodze do domu. Dziś tak, w dodatku z tymi samymi pastami co rano (tą z tofu dorabiałam nawet).
W prezencie od świata, dostaliśmy dziś pyszne, świeże, idealne, z których schodzi skórka – orzechy włoskie – prosto z drzewa z sąsiedniej ulicy 🙂 Takie prezenty przyjmuję z wdzięcznością.
Obejrzane. Pasty kanapkowe to ja lubię.
No muszę zrobić słonecznikową!