Menu:
1. Jajecznica, na cebuli, w towarzystwie chleba.
2. Bolo, burger z buraka lub soczewicy, surówka, i inne jarzynowe dodatki.
3. Owoce, pozostałości z obiadu, barszcz czerwony.
Znowu burgerki, lub kotleciki, jak kto woli. Jutro będzie co innego, obiecuję.
Bolo i burgery burakowe (tu przepis).
Wprowadziłam pewne modyfikacje do bolo. Chciałam żeby były bardziej batatowe. I niestety popsułam… Zdecydowanie za dużo batatów a za mało mąki. Ciasto początkowo wyrosło pięknie, ale po podziale na chlebki już niestety nie, a wręcz usiadło podczas pieczenia – było zbyt ciężkie i mokre, wymagało też jakiejś nieprawdopodobnie długiej ilości czasu na upieczenie.
Także podczas spożywania owych bolowych desek, niektórzy próbowali nawet na nich ciosów karate… W smaku dobre, na szczęście miękkie i nie łamiące zębów.
I uwaga, pomimo tej wpadki, uzyskały notę 5/5!
Burgery burakowe szczęśliwie się udały, ale dziś były tylko w ofercie dla znajomych na wynos 🙂
Domownicy złożyli stanowcze zamówienie na burgery z soczewicy, no i postanowiłam zrobić im tę przyjemność. Choć zjadalność okazała się tak 3,5/5.
Co do przepisu na nie – ugotowana zielona soczewica, zmieszana z brązową (no resztki znowu), usmażona cebula, sól, pieprz, kminek, szczypta gałki muszkatołowej, tymianek, garść gotowanego ryżu z wczoraj, mąka orkiszowa. Wyrobione ręcznie, pieczone w piekarniku 185 stopni, około 40 minut.